Anders de la Motte
Wydawnictwo Czarna Owca
thriller/sensacja/kryminał
cykl "Henrik Pettersson" (tom 1)
406 stron
ukończona 30 grudnia 2014
***
Powieścią tą zainteresowałem się w miejskiej bibliotece. Ściślej mówiąc - zainteresowałem się trzecią częścią cyklu, po czym odłożyłem, nie widząc pierwszej. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności wyczaiłem cały cykl, ładnie opakowany w pakiecie, u wujka, od którego oczywiście wszystko z miejsca pożyczyłem. I przeczytałem. A jakże!
Powieść ta od pierwszej strony wciąga niemiłosiernie. Obawiam się, że to i tak zbyt mało powiedziane. Po prostu wciąga, wsysa i pochłania, tak że człowiek wsiąka i na próżno szukać z nim kontaktu. Skończyłem czytać wcześniejszą książkę w nocy, a że nie czułem się senny, zabrałem się za [geim]. I wiecie co? Zanim się obejrzałem, byłem na sto pięćdziesiątej stronie. Cholera, pomyślałem, gdy spojrzałem na zegarek - 4:30. Niby wolne, niby jeszcze ciemno za oknem, a ja nadal nie byłem senny! I tak czytałem dalej... Czytam, czytam i przestać nie mogę.
A co takiego wciągającego jest w tym debiutanckim popisie Andersa de la Motte? Tytułowa Gra! O bohaterze napiszę za chwilkę, na razie na tapet wezmę samą Grę, a jest o czym mówić! Nie chciałbym spoilerować, dlatego zastanawiam się, jak najlepiej ją opisać... Jest to mobilna aplikacja, jak setki takich na telefony z Androidem czy Windows Phone, a jednak jest wyjątkowa, bo wszystko wie o swoim użytkowniku! Gra przydziela Graczowi pewne zadanie, za które ten dostaje punkty. Zadania z początku są proste, później, w miarę postępów w grze, zaczynają się schody (ale i nagroda jest większa!). Czy to oznacza, że to po prostu kolejny miejska gra czasu rzeczywistego? Coś jak Ingress? Nie. To coś o wiele bardziej głębokiego... Tajemniczego... I człowiek przewraca kolejne karty książki, by odkrywać kolejne szczegóły mechanizmu zwanego Grą. Nie powiem nic więcej. Trzymam się zasady numer jeden!
Tyle o Grze, a co z bohaterami? Mamy ich bowiem dwoje - mężczyznę i kobietę - z których punktu widzenia obserwujemy wydarzenia. Zacznijmy od Henrika Petterssona, zwanego przez przyjaciół HP (śmieszne). Jest on bezrobotnym kombinatorem po trzydziestce, lubi jarać zioło, uprawiać dziki seks (nierzadko, a wręcz przeważnie ze swoją prawicą), oraz ma dość lepkie łapki. Jest złodziejem. Z tego się utrzymuje... I tak też zaczyna się jego przygoda z grą, gdy w publicznym środku transportu znajduje i przywłaszcza sobie najnowszy model komórki bez przycisków. Dotykowy model. A później parasolka pewnego mężczyzny zmienia właściciela. Zupełnie jakby HP był mnichem z Age of Empires. Wololo i bach, parasol mój!
HP nie ma wielu przyjaciół z racji swoich osobliwych zainteresowań. Jednak ci, którzy utrzymują z nim kontakt, są bardzo lojalni i pomagają Henrikowi wyjść z każdej opresji. Do tych osób zalicza się także Rebecca Normen.
A skoro już o niej mowa, to jest to drugi główny bohater powieści. Uchodzi za zupełne przeciwieństwo Henrika. Jest ułożona, ma pracę, znajomych. Sumiennie wywiązuje się ze swoich obowiązków i ani myśli kraść lub zażywać nielegalne substancje. Nic dziwnego, skoro jest policjantką i pracuje w biurze ochrony rządu. Prawdę mówiąc fragmenty książki z jej perspektywy najmniej przypadły mi do gustu, a to z powodu prywatnych przemyśleń pani Normen. Denerwowała mnie ta postać, jej zachowanie i postawa wobec kolejnych przeciwności losu. Na szczęście im dalej, tym staje się znośniejsza. W zaskakujący sposób jej losy splatają się z losami Henrika. Odgrywa ona również znaczącą rolę w jego Grze, ale shh! Nie chcę Wam zepsuć zabawy.
Przeczytajcie [geim] sami. Trudno pisać o tej powieści, nie zdradzając przy tym szczegółów istotnych dla fabuły. Założeniem tego bloga jest pisanie recenzji bez spoilerów (a jeśli taki się trafi, zostanie odpowiednio oznaczony), dlatego nic więcej nie napiszę.
Zdecydowanie Wam polecam ten tytuł, a także kolejne części cyklu o Henriku Petterssonie.
Moja ocena to 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz! Na wszystkie staram się odpowiadać :)