26 kwietnia 2015

"Słowa światłości" Brandon Sanderson


Brandon Sanderson




Wydawnictwo MAG
fantastyka
cykl Archiwum Burzowego Światła (tom 2)
952 strony
ukończona 20 kwietnia 2015
6. w wyzwaniu 52 książki w 2015 r.
Zobacz też recenzję pierwszej części cyklu.

***
Drugi tom Archiwum Burzowego Światła przypadł mi do gustu znacznie bardziej, niż pierwszy. Po recenzji pierwszego możecie zauważyć, że porównuję często ten cykl do Pieśni Lodu i Ognia George'a R. R. Martina. Tak też działo się i tym razem, choć porównanie wyszło na korzyść powieści Sandersona. Poświęcę ten wpis postaci Shallan Davar i czemuś, co w powieściach uwielbiam...

Cieszę się, że tak dużo miejsca autor poświęcił Shallan. W pierwszym tomie jej postać była dla mnie od samego początku nudna, bezsensowna i denerwująca. Słaba dziewczynka, która decyduje się na kradzież fabriala jednej z najpotężniejszych uczonych świata? Nielogiczne i bardzo przewidywalne. Ale pod koniec autor brutalnie sprowadził mnie na ziemię i pokazał, jak bardzo się myliłem. Shallan dała radę! A w Słowach światłości daje radę jeszcze bardziej! 

Z małej, niepozornej, skrzywdzonej przez los dziewczynki staje się mocną i silną kobietą. Jej przemiana była zaskakująca, a późniejszy wątek związany z zabójcami Jasnah Kholin (Jasnah zostaje zabita na samym początku, więc nie jest to chyba zbyt dużym spoilerem) uświadomił mi, że jest ona coś warta i z przyjemnością śledziłem dalsze jej losy. Jak już pewnie kojarzycie, nie lubię retrospekcji. Ale migawki z przeszłości jasności Davar były nawet interesujące! Wyjaśniła się tajemnica śmierci ojca, matki, zaginięcie najstarszego brata i niektóre tajemnice tego mało znaczącego w Jah Keved rodu. Chylę czoła przed panem Sandersonem.

Dalsza część wpisu zawiera spoilery. Jeśli chcesz przeczytać, zaznacz tekst od strzałki do strzałki.
Związek Shallan z Adolinem wydał mi się z początku dziwnym pomysłem. Książę królewskiego rodu miałby poślubić jakiegoś randomowego rudzielca tylko dlatego, że jego ciotka tak sobie zażyczyła? Ale cóż... Adolin słynie ze słabości do kobiet, a Shallan bądź co bądź ładnym rudzielcem jest i... zaiskrzyło. Zaiskrzyło dość intensywnie, ale, co ważne, nie do porzygu! Sandersonowi udało się wpleść wątek miłosny bez zbędnego słodzenia i powolnego przerabiania powieści w romansidło. Sukces!

Wspomniałem na początku, że napiszę coś o czymś, co uwielbiam. A wiecie, co to jest? To moment, w którym wątki kilku postaci, z początku od siebie znacznie oderwane, łączą się. Tutaj tym momentem było spotkanie Kaladina i Shallan, później ich przygoda w rozpadlinie, aż w końcu wyjawienie Dalinarowi ich prawdziwej natury. Cholernie lubię takie momenty, bo przeważnie podczas nich moja szczęka dotyka podłogi, wydaję z siebie nieartykułowane dźwięki, a ludzie w pociągu dziwnie na mnie patrzą.

Miałem nadzieję, że tom drugi spodoba mi się bardziej, niż pierwszy. Nie zawiodłem się. Spodobał się tak, że pod sam koniec zacząłem czytać wolniej, by spędzić w Rosharze kilka dni dłużej... Ale widząc stosik na mojej szafce nocnej zdecydowałem jednak zakończyć swoją przygodę z Archiwum Burzowego Światła i, co mnie smuci, czekać do 2016 roku na kontynuację.

Wierzę, że będzie tak samo dobra, jak dwie poprzednie części. Słowa światłości otrzymują ode mnie zasłużone 10/10, za liczne momenty, w których niekulturalne "o kurwa" samo wychodziło z moich ust.

8 marca 2015

"Weteran" Frederick Forsyth


Frederick Forsyth



Wydawnictwo Amber
thriller/sensacja/kryminał
448 stron
ukończona 4 marca 2015
5. w wyzwaniu 52 książki w 2015 r.

***
Kolejny raz mam do czynienia z panem Forsythem i kolejny raz się nie zawiodłem! Otrzymałem solidną dawkę sensacji, mrożących krew w żyłach wydarzeń i nadspodziewanych zwrotów akcji. W kilku krótkich opowiadaniach autor przedstawia nam niesamowite historie z jeszcze ciekawszymi zakończeniami, których bym się nigdy nie spodziewał. Zbiór ma też niestety swoje minusy, a największym z nich jest opowiadanie Szepczący wiatr, które dłużyło się i dłużyło, wracałem do niego niechętnie i odbierało zapał do dalszego czytania... Ale o tym w dalszej części wpisu.

A wpis do najdłuższych nie będzie należał, gdyż i do powiedzenia dużo nie mam. Opowiadania zawarte w tym zbiorze stały na w miarę równym poziomie, były krótkie i ciekawe. Wyjątkiem była wspomniana już historia o Indianach. Nudna, mało interesująca i zdecydowanie przydługawa. Wydarzenia z końcówki są absurdalne, bohater bardzo denerwujący, a motywy, choć stare jak świat, sprzedane w odpychający sposób. Być może wśród Was znajdzie się jakiś amator historii miłosnych rozgrywanych na przestrzeni stulecia, ale ja do nich nie należę. Zdecydowanie Szepczący wiatr na 3/10.

Zacznijmy jednak od początku. Zbiór otwiera opowiadanie pod tytułem Weteran. Opisuje ono śledztwo w sprawie śmiertelnego pobicia pewnego starszego pana. Dochodzenie było bardzo interesujące, choć bohaterowie płascy i niezapadający w pamięć. Końcówka należy do tych, które jednak zostają w głowie na długo po zakończeniu lektury. Tekst był zbyt krótki, mocno skondensowany i trudno się o nim wypowiedzieć, by nie zaspoilerować głównego wątku. Dam mu takie mocne 8/10.

W opowiadaniu Cud autor pomieszał współczesność z czasami II wojny światowej. Amerykańscy turyści wysłuchują historii pewnego włoskiego ogrodnika, który nie do końca jest tym, za kogo się podaje. Cudowna historia, którą opowiada, ma bardzo interesujące i mocne zakończenie. Tak prawdziwe i na czasie, że wybuchnąłem gromkim śmiechem. 8/10.

Obywatel to bardzo krótkie opowiadanko, w którym brytyjski turysta obserwuje na pokładzie samolotu dziwne spotkanie. Podejrzliwy postanawia zainterweniować i zwrócić tym samym na tajemniczych pasażerów wzrok służb mundurowych. Czy to było interesujące? Mimo swojej znikomej objętości, tekst zdążył mnie znudzić, a bohater mocno zdenerwować. Jego postawa obywatelska odbiła mu się czkawką i zakończenie było do przewidzenia. Na szczęście to tylko kilkadziesiąt stron, które jak wpadły, tak wypadły. Oceniam na 5/10.

Przedostatnim tekstem jest Dzieło sztuki, które zapowiadało się dość słabo, a w toku fabuły okazało się całkiem przyjemne i wciągające. Zasługa tu wspaniałej intrygi, której jesteśmy świadkami. Walkę toczą przebiegłość z uczciwością, oszust z oszukanym, pieniądze z honorem. Kto wygra? Przeczytajcie, bo warto. Daję 7/10.

Ostatni tekst w zbiorze opisałem na samym początku. Zajmuje on niemal połowę objętości całej książki. Tym razem pan Forsyth otrzymuje ode mnie 6/10, co i tak jest niezłym wynikiem. Na razie przystopuję z tego typu literaturą - po dwóch tomach opowiadań tylko utwierdziłem się w swoim przekonaniu. Czytanie krótkich form bardzo mi nie leży. Minimalna długość, jaką z chęcią bym czytał, to format mikropowieści. W zbiorach opowiadań jest zdecydowanie zbyt duża rozbieżność w jakości tekstów a w Weteranie dochodzi jeszcze pomieszanie tematyki. Słabo! Niestety tym razem nie polecam.

Trzymajcie się, do zobaczenia w kolejnym wpisie :)

17 lutego 2015

"Fałszerz" Frederick Forsyth


Frederick Forsyth



Wydawnictwo Amber
thriller/sensacja/kryminał
448 stron
ukończona 17 lutego 2015
4. w wyzwaniu 52 książki w 2015 r.

***
Fałszerz to moje pierwsze podejście do Forsytha, do którego przymierzałem się długi czas. Po świetnym Clancym, MacLeanie czy Ludlumie właśnie przyszedł czas na tego autora. I nie zawiodłem się. Jest to zbiór czterech opowiadań, które są retrospekcją przytaczaną podczas rozmowy o dalszych losach głównego bohatera książki - Sama McCready'ego. 

Nie jestem zagorzałym fanem krótkich form i niechętnie podchodzę do wszelkiego rodzaju zbiorów opowiadań. Jednym z powodów jest duży dysonans jakości poszczególnych tekstów i tak też działo się w Fałszerzu. Pierwsze opowiadanie - Duma i krańcowe uprzedzenie - umiejscowione było w czasach zimnej wojny - o tak, uwielbiam - głównie w Niemczech Zachodnich i ZSRR. Nie ma się do czego przyczepić, jeśli chodzi o budowanie tła historycznego czy politycznego, bo wypadło to wyśmienicie. Sama fabuła była dobra, wciągająca i nieprzewidywalna. Denerwował jedynie wątek morderstwa, choć rozumiem, że był on niezbędny (wpływał na losy prowadzonej akcji). Postać Sama McCready'ego zostaje nam tu wprowadzona i pokazana jako znakomity (choć spalony) agent terenowy, który wprowadza swojego człowieka w świat komunistów. Ocena cząstkowa dla tego opowiadania to mocne 7/10.

Kolejnym opowiadaniem jest Wiano panny młodej, co jest żargonowym określeniem na informacje, jakie może zaoferować zdrajca ojczyzny stronie przeciwnej, zanim zostanie zaakceptowany. No i co tu dużo mówić, głównie o to się rozchodzi, a pokazane było to w bardzo przystępny sposób. Akcja działa się w miarę szybko, od samego początku wciągała i trzymała w napięciu do ostatniej strony, bowiem naszpikowana była licznymi zwrotami akcji. Zawsze mnie zadziwiało, jak autorzy w opowiadaniach znajdowali miejsce na tak częste odwrócenie ról. W tym opowiadaniu McCready był niejako na uboczu, jako obserwator i pomocnik. Bardzo mi się podobał jego tajemniczy kontakt, a wreszcie finałowa akcja w terenie z ich udziałem. Cząstkowa ocena dla tego opowiadania to 8/10.

Następnie w opowiadaniu Ofiara wojny możemy przeczytać o irlandzkich terrorystach z IRA, którzy otrzymali od Muammara Kadafiego broń i materiały wybuchowe w ilości przyprawiającej o zawroty głowy. Znów niestety McCready nie jest głównym bohaterem, a cała akcja powierzona została pisarzowi. W tym opowiadaniu nie mam się do czego przyczepić, poza tym, że było nudne. Nie porwało mnie i niezbyt wkręciło w intrygę. Słabe 5/10.

W końcu dostajemy Podaruj mi trochę Sunshine, które uznałem za bardziej kryminał, niż thriller. Sprawa toczy się wokół zabójstwa, przez większą część opowiadania bohaterowie próbują rozwiązać zagadkowe morderstwo, a Sam McCready dopiero pod koniec wkracza ze swoim szpiegowskim rozwiązaniem. Tu również mi go brakowało, choć dość ciekawa polityczna intryga mi to wynagrodziła. Oceniam na 6/10.

Jak widzicie, według mnie rozbieżność jest spora i mogę śmiało wyłonić zwycięzcę tomu, którym jest Wiano panny młodej. Takie opowiadania chciałbym czytać ciągle i liczę, że znajdę jeszcze niejedną powieść w tym tonie. Polubiłem postać McCready'ego na tyle, na ile można go było polubić po urywkach, jakie przedstawił nam autor. Ale po głębszej analizie postawiłem sobie pytanie - czy czytałem powieść, której bohaterem był nielubiany przeze mnie agent wywiadu? Nie, bo to są właśnie moje klimaty, a ja nie jestem wybredny.

Polecam zbiór każdemu fanowi sensacji i thrillerów, zwłaszcza z okresu zimnej wojny. Ocena ogólna całej książki to 7/10.