4 stycznia 2015

"[buzz]" Anders de la Motte


Anders de la Motte


Wydawnictwo Czarna Owca
thriller/sensacja/kryminał
cykl "Henrik Pettersson" (tom 2)
456 stron
ukończona 3 stycznia 2015
1. w wyzwaniu 52 książki w 2015 r.

***
Co można napisać o powieści, która jest kontynuacją cyklu? O bohaterach i głównym powodzie całej historii pisałem w recenzji powieści pt. [geim]. Tym razem trochę ponudzę o fabule i jej złożoności, choć i tak po trochu dostanie się Henrikowi.

Akcja [buzz] zdecydowanie zwalnia względem poprzedniego tomu. W [geim] rozpoczynaliśmy przygodę z Grą, autor rozpieszczał nas kolejnymi zadaniami, kolejnymi tarapatami Henrika. Działo się dużo, aż nie chciało się odkładać książki na półkę. A tu? Zdecydowanie gorzej! 

HP po wydarzeniach z poprzedniej części cyklu ląduje w bliżej nieokreślonym miejscu na kuli ziemskiej. Gdzieś po drodze dowiadujemy się, że to Dubaj. Bohater kryje się tam przed czujnym okiem Gry, której pokazał środkowy palec. Poznaje tam piękną kobietę, z którą przeżywa upojną i dziką noc, a później jest świadkiem masakry. Dotąd powieść jest nudna jak oklepane flaki z olejem, choć dalej nie jest lepiej. 

U Rebekki też nieciekawie. Widzi ludzi, których nikt inny nie widzi, ma świra na punkcie zamachowców z żółtymi torebkami, w dodatku któryś z kolegów na nią zakablował i musi się tłumaczyć przed szefostwem. Ciężkie życie, dużo niepowodzeń w życiu, ale... Nuda! To po prostu jest nieciekawe, biorąc pod uwagę to, jak bardzo autor zaciekawił mnie w poprzedniej części. Oczekiwałem kolejnych super zadań, ewentualnie spektakularnego pogromu jednej lub drugiej strony. A co dostałem? Przez około połowę powieści opis życia dwójki bohaterów w ciągłym strachu. Choć u HP było nieco ciekawiej.

Zdradzę Wam coś! To nie będzie duży spoiler: HP znalazł pracę. W dość dziwnych okolicznościach zaciągnął się do roboty w dużej firmie informatycznej w Szwecji. Pod zmienionym nazwiskiem oczywiście. Wiąże się to z nowymi znajomościami, pewną piękną kobietą, a także ciągłym staraniem, by prawda nie wypłynęła. I znowu ten strach i adrenalina, którą HP tak bardzo kocha. Opis pracy Henrika również był nudny. Chcę wierzyć, że autor wszystko wyssał z palca, choć patrząc na niektóre posunięcia rządów śmiem wątpić, że to bujda. Ale cóż - praca ciekawa, a jej przedstawienie nudne. Z pewnością nie będzie zrozumiałe dla czytelnika, który nie jest zbyt obyty z komputerami, Internetem, a zwłaszcza żargonem internautów. I nie pomagają tu skąpe przypisy tłumacza. 

Zaskakujące jest to, jak praca Henrika łączy się życiem Rebekki, a wszystko łączy się z Grą! Sami odkryjcie, w jaki sposób to wszystko jest powiązane, ja tylko zdradzę, że ostatnie strony (może 90, może 100, może 120) były arcyciekawe! Warto było przebrnąć przez tonę nieinteresującego bełkotu dla tych kilkudziesięciu stronic wartkiej akcji. To było to! Całkowicie w stylu pierwszego tomu. Coś, na co ze zniecierpliwieniem czekałem. 

O fabule poprzedniej części zbyt dużo się nie wypowiedziałem. Bałem się, że zbyt dużo zaspoileruję. Tym razem starałem się nieco bardziej naświetlić wydarzenia, a nie bohaterów. Pozostaje mi tylko polecić Wam tę powieść. Choćby z tego powodu, że kończy się bardzo zachęcająco, a ja w dodatku nie przywykłem do pozostawiania książek i cykli niedoczytanych. Zawsze mam nadzieję, że później będzie lepiej :)
Moja ocena to 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! Na wszystkie staram się odpowiadać :)