16 lutego 2015

"Droga królów" Brandon Sanderson


Brandon Sanderson



Wydawnictwo MAG
fantastyka
cykl Archiwum Burzowego Światła (tom 1)
954 strony
ukończona 4 lutego 2015
3. w wyzwaniu 52 książki w 2015 r.

***
Hmm... Tym westchnieniem mógłbym tę recenzję właściwie zakończyć, bo naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Wszystko zostało już w kwestii Drogi królów w Internecie napisane. Ale postaram się wyłuskać z tej powieści coś jeszcze. Chciałbym podzielić się z Wami moimi odczuciami na temat porównywania Drogi królów do Gry o Tron (porównuję pierwsze tomy obu cyklów).

Zdania są podzielone, choć większość skłania się ku twierdzeniu, że Droga królów jest lepsza. Porównajmy za to fabułę obu tomów. W Grze o Tron mamy wejście z przytupem, autor rzuca czytelnika w wir wydarzeń, tu dziwne istoty zabijają Nocną Straż, tu tragedia Starków i wszystko zaczyna się właśnie w tym momencie, czytelnik chce się dowiedzieć, co działo się potem. Śledzi wydarzenia przeplatane kilkoma wątkami pobocznymi z perspektywy kilku bohaterów. Co mamy w Drodze królów? Jakieś wprowadzenie o pradawnych rycerzach, a później ciekawą, ale niezbyt wciągającą historyjkę, podawaną wielkimi, acz mało treściwymi porcjami. Jest na tyle ciekawa, by chciało się czytać dalej, ale zbyt mało, by porwać i wchłonąć.

Bohaterów w obu tych powieściach również mamy różnych. U Brandona Sandersona są to stonowani żołnierze, skrytobójca i dziewczyna z upadającego rodu. Dla mnie ich sylwetki były po prostu nudne, nie znalazłem nic ciekawego w bohaterach, których mi przedstawiono. Skrytobójca i złodziejka irytowały mnie wręcz, obok Kholinów przeszedłem z obojętnością. Jedynym światełkiem nadziei był dla mnie syn chirurga, którego wątek zapowiada się interesująco. Zobaczymy. Natomiast u George'a Martina praktycznie rzecz biorąc wszyscy bohaterowie zrodzili we mnie skrajne emocje. Jednych bardzo polubiłem, innych bardzo znienawidziłem. I nawet nie mogę znaleźć dobrej pary bohaterów z obu tych powieści do porównania, bo w Drodze królów po prostu wszyscy byli neutralni. Nawet kreowane na czarne charaktery postacie - Gaz lub Sadeas - są niczym przy Joffreyu lub Cersei. O postaci, którą bym bardzo polubił nie wspomnę, bo do żadnej się nie przywiązałem.

Również język i obyczaje bardziej podobały mi się w Grze o Tron. Jestem zwolennikiem ciętego języka, wulgaryzmów (oczywiście nie w formie znaków przestankowych) i scen "łóżkowych" w powieściach fantasy. To jest dla mnie po prostu mus - scena w oberży, wulgarni żołnierze i piękne kelnerki, które są potem poniewierane w malutkich, zawszonych pokoikach na piętrze. W Drodze królów było tego prawie brak. Niestety. 

Pierwszy tom Archiwum Burzowego Światła był - nie porównując już do niczego - bardzo dobrą książką, na pewno sięgnę po następne tomy. Gdybym nie znał Pieśni Lodu i Ognia, to okrzyknąłbym dzieło Sandersona swoją ulubioną serią, ale tak się niestety na razie nie stanie. Daję jednak szansę, bo dobre fantasy to coś, czego mi brakuje. Bez wątpienia Droga królów dobrym fantasy jest, ale niestety - dużo jej brakuje do mistrzostwa Martina.

Mimo wszystko oceniam indywidualnie i będzie to ocena wysoka, bo aż 9/10 i polecam bardzo gorąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! Na wszystkie staram się odpowiadać :)